Fotograficznie, Z życia Azylu

Wtorek (26.01.2016 r.)

26 stycznia 2016

Po kilku dniach od wprowadzenia nowego leku częstotliwość skurczów serca u Fasolki jest mniejsza, ale to niestety nieznacznie poprawia sytuację. Tony serca są słabe, duszność wyraźna, a obraz serca na wykonanym wczoraj kontrolnym badaniu RTG – fatalny. Serce Fasolki jest znacznie większe niż ostatnio, zajmuje większą część klatki piersiowej, do tego stopnia, że unosi tchawicę pod kręgosłup, a powierzchnia płuc niewielka. Worek osierdziowy może pęknąć. W związku z tym do leków Fasolki dołączyliśmy kolejny – spironol, który pełni funkcję podobną do furosemidum, ale niewiele więcej możemy zrobić.

Całkowita niewydolność nerek krzyżuje się z niewydolnością oddechowo-krążeniową. Praca serca ma wpływ na pracę nerek i odwrotnie.

Wczoraj wszyscy patrzyliśmy na Fasolkę z podziwem, bo do tej pory, mimo wszystko, funkcjonuje dobrze, ale to może być kwestia godzin, dni, w najlepszym wypadku kilku tygodni, chyba, że zdarzy się kolejny cud. Nie lubię tego słowa, ale na pewno ostatni miesiąc to był dla nas i Fasolki prezent od losu. Gdyby nie pomysł doktora z zastosowaniem Minirinu, którego do tej pory nigdy nie używaliśmy, Fasolki już nie byłoby z nami. Niewydolność nerek doprowadziłaby do całkowitego wyniszczenia organizmu. Fasolka odbiła się jednak od krytycznej wagi  i w zasadzie powróciła do swojej normalnej wagi – z tych najlepszych czasów – 2,450 kg. I chyba dlatego, teraz, kiedy jest tak bardzo źle, a los zacięcie testuje naszą wytrzymałość, patrząc na Fasolkę, cieszę się, że dostaliśmy więcej czasu.

Trudno doszukiwać się jakiegokolwiek sensu w tym, co się ostatnio dzieje. Trudno zaakceptować to, że umierają, a my mimo, że robimy absolutnie wszystko, co tylko możemy, jesteśmy tak bardzo bezsilni. To bezsilność boli najbardziej, a przecież tak naprawdę musimy ją zaakceptować.

Runa w nocy z niedziel na poniedziałek czuła się dobrze. Udało się ją wyciągnąć z krytycznego stanu. Zrobiła bobki. Czułam ulgę. Potrzebowałam właśnie tego poczucia, że udało nam się coś niemożliwego…Jadła. Przed południem znowu poczuła się gorzej. Źle oddychała. Musiała dostać całą serię leków, w tym furosemidum. Popołudniu nastąpił kolejny kryzys. Odeszła. Kiedy po kilkunastu godzinach walki Runa umarła w gabinecie doktora, mieliśmy jeszcze przed sobą kilkanaście królików do zbadania. Plan, który należało wykonać – tak jest zawsze. Trzeba zadbać o każdy najmniejszy szczegół i nigdy nie ma taryfy ulgowej. Czasami po tych złych dniach przychodzą jeszcze gorsze. Kiedy wczoraj o 23 kończyliśmy wizytę, doktor powiedział, że życie Helmi jest zagrożone. Doskonale o tym wiedzieliśmy, ale łudziliśmy się, że ona da radę – wbrew wszystkiemu, da, czasami tak bardzo tego chcemy.  Alva przez tydzień przybrała na wadze 10 dag. Helmi, mimo apetytu, od piątku straciła 20 gramów. Ważyła tylko 220. Umarła nad ranem.I tylko pozornie coś się zmieniło. Niestety nawet na chwilę czas nie stanął w miejscu. Nie zniknął lęk o to, co się wydarzy. Lilka dzisiaj w nocy nie zjadła kolacji, Pocieszka również, ale to nic niezwykłego…Tak po prostu jest…

[pe2-image src=”http://lh3.googleusercontent.com/-z8UW8QUJUGk/VqdtGu4KrdI/AAAAAAACA0w/l6HbKX516RU/s144-c-o/IMG_2566.JPG” href=”https://picasaweb.google.com/116670096946015854768/20160126#6244079370802736594″ caption=”” type=”image” alt=”IMG_2566.JPG” ]

Tak bardzo mi przykro, że nie mogliśmy zrobić więcej.

***

Zawsze opisuję nasze wizyty u doktora, dzisiaj zrobię to jednak inaczej. Te zapiski to główne myśli – pewnie z uwagi na charakter mojego pisma i tempo tworzenia zapisków podczas badania królików, dość trudne do odczytania (na szczęście potrafię się z siebie śmiać), ale dokładnie tak wygląda każda wizyta u doktora.

[pe2-gallery album=”http://picasaweb.google.com/data/feed/base/user/116670096946015854768/albumid/6244080914344160449?alt=rss&hl=en_US&kind=photo” ]

Mała Alva czuje się dzisiaj dobrze. Wczoraj dostała kolejną dawkę lydium. Wprowadziliśmy też do jej leczenie enrocin – u takich maluchów w błyskawicznym tempie może rozwinąć się e. coli czy chociażby pastereloza, dlatego zdecydowaliśmy o zmianie antybiotyku. Alva ma dzisiaj suchy nos.

Podczas korekty okazało się, że w j. ustnej u Jutrzenki były jeszcze dodatkowe zadziory – niewidoczne podczas badania wziernikiem, który mogły sprawiać jej dyskomfort.

[pe2-gallery album=”http://picasaweb.google.com/data/feed/base/user/116670096946015854768/albumid/6244079203245044785?alt=rss&hl=en_US&kind=photo” ]

Lilka, Orion i Sarabi pojechali na pobranie krwi.

Kontrolne badanie kału naszej interwencyjnej 5 wyszło ujemnie.

4 komentarze

  • Odpowiedź andrea 27 stycznia 2016 at 09:08

    Serce pęka,dwie siostrzyczki,tak maleńkie,jak pięść dziecka-już zgasły. Bo potwór szumnie zwany człowiekiem miał w nosie ich jedyne,maleńkie życie… Obyś się bestio całą wieczność smażył w piekle!!! :-(`

  • Odpowiedź Martyna 27 stycznia 2016 at 08:03

    Żegnaj Runa, żegnaj Helmi;((((przykro mi, że Was już nie ma;(

  • Odpowiedź Ninka 26 stycznia 2016 at 16:25

    Zawsze walczycie,choć nie zawsze zwyciężacie. Właśnie ta niezłomność zasługuje na największy szacunek i podziw.

  • Napisz komentarz

    *