Fotograficznie, Z życia Azylu

Sobota (27.01.2018 r.)

27 stycznia 2018

Włóczka odeszła. Przez ostatnie kilka dni walczyliśmy o jej życie. Tym razem nie przetrwaliśmy kolejnego kryzysu.

Włóczka od wielu miesięcy walczyła z problemami z układem pokarmowym. Niestety nigdy nie było jasnej odpowiedzi na pytanie, co jest ich przyczyną – predyspozycje, niewydolna wątroba, połączenie tych czynników. Po powrocie do Azylu z DT w Warszawie po jakimś czasie udało nam się ją ustabilizować, ale spokój trwał tylko kilka tygodni. Wtedy znowu musieliśmy wrócić z lekami na pobudzenie perystaltyki jelit. Potem wracały jeszcze lepsze dni, ale po nich przychodziły kolejne kryzysy, przedostatni nadszedł w Wigilię.

DSC07047

W niedzielę Włóczka czuła się dobrze. W poniedziałek rano w klatce nie było już żadnego bobka. Tym razem okazało się, że w jelitach jest polibezoar, który został usunięty operacyjnie. Włóczka była bardzo dzielna, zabieg odbył się bez komplikacji, wierzyliśmy, że da radę. Wczoraj wieczorem pojawił się kolejny kryzys. Dzisiaj nad ranem Włóczka odeszła. Jest nam koszmarnie źle.

Staram się nigdy tak nie myśleć, przez te wszystkie lata musiałam się tego nauczyć, ale dzisiaj dopadło mnie poczucie całkowitego bezsensu. Może byłoby łatwiej, gdybyśmy angażowali się w to wszystko na 50%, gdybyśmy mogli zarzucić sobie niedopatrzenie, ale myślę, że każdy kto zna naszą pracę, obserwuje codziennie życie Azylu, nasze codzienne wizyty u doktora wie, że robimy to na 100% i tym razem po kilku dniach walki bez przerwy pozostało po prostu poczucie bezsensu.

Włóczka była idealna. Kiedy w Wigilię zabrałam ją z Azylu, a po kilku dniach opiekę nad Włóczką przejęła Magda, wiedziałyśmy, że Włóczka nie wróci już do Azylu. Zasłużyła sobie na stabilizację. Miała zostać z Magdą.

Włóczka była z nami od lipca 2016 r. Była królikiem z Brzozy, zabranym stamtąd jeszcze przed interwencją, jednym z pierwszych dowodów w sprawie. W Brzozie żyła na strzelnicy. Jej złapanie było ogromnym wyzwaniem, ale udało się i mogliśmy chociaż trochę zmienić jej życie.

***

Przyczyną śmierci Galahada był bardzo duży zator aorty. Dlaczego? Tego nigdy się nie dowiemy. Tak się po prostu zdarza. U ludzi, u zwierząt.

DSC05227

Wszystkiego mogliśmy się spodziewać, ale nie tego, że Galahad odejdzie. W poniedziałek wieczorem z dumą obserwowaliśmy go u doktora podczas rutynowej wizyty. Wiedziałam, że to będzie ciężki tydzień, ale w najgorszych snach nie pomyślałabym, że dzisiaj patrząc na Lancelota, będę czuła koszmarne ukłucie w sercu, bo nie ma przy nim Galahada…

Kiedy w środę popołudniu wróciłam do domu, od razu zauważyłam, że z Galahadem dzieje się coś złego. Miał bardzo przyspieszony oddech. Nie chciał nic zjeść. 15 minut później podczas badania okazało się, że ma arytmię serca. 2 godziny później Galahad zasnął.

Kiedy w środę w nocy przed snem wychodziłam z pokoju, jak zawsze zatrzymałam się wzrokiem na Galahadzie i Lancelocie. Uwielbiałam ich konstelacje. Galahad tak jak miał to w zwyczaju, mył się, przytulony do Lancelota. Było ciemno, a Galahad tak energicznie machał łapą, że zdjęcia się rozmazały. Kilkanaście godzin później Galahad nie żył.

Galahad był cudowny. Kiedy kilka miesięcy temu nad ranem Piotr z Adą przywieźli Rycerzy do mojego domu, bałam się, że Galahad nie da rady, ale on nie zamierzał się poddać. Galahad udowodnił, że pewne ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach. Dla Galahada jego niepełnosprawność była bez znaczenia. Był cudowny. Do środy nigdy nie widziałam go przygaszonego. Uwielbiał jeść. Tydzień temu zamówiłam dla chłopaków dodatkowy duży drybed.  Uwielbiałam go. Wszyscy go kochaliśmy.

***

Belinda w niedzielę poczuła się źle. Od tego momentu zaczęliśmy naszą walkę. Ma niewydolne nerki, niewydolną wątrobę. Mogłoby nie być jej z nami, ale jest…Dostaje mnóstwo leków. Widzimy efekty. Jej przeszłość dopadła nas ze zdwojoną siłą, ale kiedy jej zachowanie się zmieniło, od razu odpowiednio zareagowaliśmy i wbrew wszystkiemu Belinda się nie poddaje.

U Belindy nie możemy wykluczyć ropni wewnętrznych, na co może wskazywać bardzo wysoki poziom neutrofili.

Dzisiaj w nocy zjadła samodzielnie rodi, pozostawiając wokół siebie mnóstwo bobków.

***

Burbon ma uszkodzenie rdzenia kręgowego. Na początku tygodnia znalazł się pod naszą bezpośrednią opieką. Niestety nie znamy przyczyny takiego stanu rzeczy. Wszystko zaczęło się od niedowładu lewej strony ciała, ale największym problemem jest to, że Burbon nie oddaje samodzielnie moczu. Muszę opróżniać jego pęcherz. Poza tym Burbon ma bardzo słaby apetyt.

Wyniki krwi Burbona wskazują problemy z wątrobą, silny stan zapalny organizmu oraz bardzo wysoki poziom kinazy kreatynowej.

Dwa razy dziennie dostaje serię leków, wśród których poza antybiotykiem ogólnym i melovemem są m.in. wit. z grupy B oraz nivalin.

***

Podczas czwartkowej rutynowej wizyty u doktora, Ofelia dostała ataku encephalitozoonozy. Wyjęłam ją z transportera, postawiłam na stole, doktor zaczął ją badań, a ona zaczęła się koszmarnie stresować i na naszych oczach skręciło jej szyję.

Dzisiaj Ofelia ma przechyloną głowę i niezborne ruchy. Poza tym czuje się dość dobrze. Weszliśmy u niej z leczeniem na e.c., które musimy jednak połączyć z leczeniem górnych dróg oddechowych – problem z infekcją w j. nosowej pojawił się u Ofelii po bardzo mocnym kryzysie oddechowym u Calisto, która na szczęście wyszła z niego obronną ręką.

Ofelia jest kolejnym berlińskim królikiem, u którego wprowadziliśmy terapię zylexisem.

U wszystkich królików z Berlina w tym tygodniu wprowadziliśmy rutynowo kolejną serię ornipuralu, który jest rewelacyjnym lekiem na wątrobę, a przy okazji wpływa również bardzo pozytywnie na pracę nerek. W najbliższych tygodniach powrócimy również zapewne z kontrolnymi badania krwi.

W tym tygodniu kontrolne badanie krwi wśród berlińskich królików wykonaliśmy u Ariel i Hatiego. Wyniki wskazują na podwyższone wskaźniki wątrobowe, ale mieszczące się w normach (u dużej części królików wskaźniki wątrobowe są chociaż w jakimś stopniu podwyższone).

W tym tygodniu badania krwi wykonaliśmy u Ariel i Hatiego, Belindy, Burbona, Wagnera oraz u Włóczki.

Zabiegi kastracji w tym tygodniu przeszły Carrie, Harfa, Kompozycja, Lutnia i Wiolonczela.

Wyniki badań kału (co tydzień kontrolnie badamy kał u określonej grupy naszych podopiecznych) u Astry, Benji’ego, Binki’ego, Mamby i Navarry są ujemne, z tym że Binky i Mamba trafili do nas z kokcydiozą, więc tym bardziej nas to cieszy.

Podczas rutynowych badań kontrolnych przebadaliśmy tak jak co tydzień kilkadziesiąt królików, ale o tym napiszę w kolejnym wpisie…

2 komentarze

  • Odpowiedź Magda 31 stycznia 2018 at 16:44

    Na 100%?? Ja bym dała 1000. I naprawdę żal mi gdy musicie pożegnać na zawsze jednego z waszych podopiecznych

  • Odpowiedź A 27 stycznia 2018 at 08:40

    Podziwiam was, naprawdę. Tyle ciężkiej pracy…

  • Skomentuj A Anuluj

    *