Nie tylko o królikach, O królikach, Przypadki i historie, Z życia Azylu

Dyżur

22 września 2015

Dzisiaj miałam dyżur, we współpracy z Olą i Ksenią. Póki jeszcze czuję w nozdrzach zapach octu, póki podpis Wolverina zrobiony przez Ciotkę A. ciągle jest czerwony, póki moje mięśnie nie ostygły i nie pojawiły się zakwasy, chciałabym podzielić się z Wami tym, jak wygląda taki dyżur. Jak odpocznę, pewnie mi się odechce.

Dyżur musi być. Codziennie. Nie ma, że danego dnia się nie sprząta, nie karmi, nie poi, nie wypuszcza, nie dogląda, nie podaje leków.

Przez dłuższy czas z różnych przyczyn nie miałam typowych dyżurów w Azylu. Teraz, gdy grono wolontariuszy się zmniejszyło, gdy skończyły się wakacje, a nie zaczął jeszcze rok akademicki, rąk do roboty brakuje, więc trzeba zakasać rękawy i po prostu pracować bez wymówek.

Ola na co dzień skupia się w swoich wpisach głównie na naszych podopiecznych, czasami przemycając informacje dotyczące ludzi, ja bym chciała napisać teraz o tym, co dzieje się za kulisami każdego dnia, o którym czytacie na blogu.

Co trzeba zrobić podczas każdego dyżuru?

Należy:

– podać poranną porcję rodi zjadaczom rodi;
– króliki muszą zostać wypuszczone, jeśli dzień jest ładny – wiąże się to z półgodzinnym kursowaniem w tę i z powrotem z królikiem lub bez;
– sprzątnąć klatki, co obejmuje dokładne czyszczenie każdej klatki i kuwety – w Azylu jest obecnie ok. 30 klatek, na kwarantannie dodatkowe 10;
– umyć i zdezynfekować transportery, w których króliki dzień wcześniej jechały do doktora;
– uzupełnić wszystkim królikom siano i zioła, napełnić poidła i miseczki;
– uzupełnić to, co zostało zużyte – przynieść podkłady, ręczniki, siano i zioła, pelet;
– wynieść śmieci (podczas sprzątania segregujemy śmieci na odpady organiczne i nieorganiczne);
– pozamiatać podłogę i regały;
– dokładnie umyć podłogę;
– wszystkie czynności powtórzyć na kwarantannie;
– przynieść króliki z wybiegu.

Dodatkowo każdego dnia wykwalifikowana osoba podaje leki, często trzeba też przygotować transportery przed wizytą u doktora.

azyl1

Czysty Azyl, po kilku godzinach sprzątania

Dyżur jest jak dobry trening

W trakcie i po czuję się jakbym machnęła Skalpel, Killera i jeden odcinek 30 Day Shred. Każdy dyżur to setka skłonów, wykroków, przysiadów i martwy ciąg z workiem z peletem. Jeśli miałabym ocenić, która grupa mięśniowa dostaje u mnie najbardziej, obstawiłabym pośladki i uda, ale wiem, że inni mocniej czują plecy i barki. Po dyżurze mój bilans kaloryczny jest taki, że zeżarłabym 12 dań wigilijnych i zagryzła McFlurrym. Kiedy pozwalam sobie w końcu usiąść (w samochodzie), czuję się naprawdę jak po wizycie na siłowni. Kilkugodzinnej.

Tak mi się skojarzyło…

Obecnie, kiedy mamy tak dużo podopiecznych, staramy się, żeby każdego dnia były w Azylu co najmniej dwie ogarniające wszystko osoby. Dla jednej osoby pracy jest na ok. 6 godzin, dwie zrobią wszystko w 4, jeśli się nie obijają 😉 To 3/4 lub pół etatu.

A oprócz dyżuru i wizyty u doc jest jeszcze blog, media społecznościowe, maile, adopcje, edukacja, logistyka, fundraising i wiele, wiele więcej.

Dyżur to emocje

Ach te pękające worki z peletem i ze śmieciami, ach te rozciapciane, przywarte na amen cekotrofy i ciężkie, ociekające moczem podkłady! Ach te króle brudzące w 2 minuty sprzątaną przez 10 minut klatkę! Ach te zęby wbite w dłoń i ślady pazurów na przedramionach! Ach ten zapach octu w połączeniu z moczem! Każdy, kto choć raz był na dyżurze wie, o czym mowa.

Czasami bywamy poirytowani. Szczególnie, gdy kończymy dyżur, a zjawiają się niezapowiedziani goście. My myślimy już tylko o kąpieli i pożywnym posiłku z deserem, zaś goście chcą być oprowadzani, edukowani, chcą się bawić z królikami. Albo jesteśmy w trakcie sprzątania i nie ma nawet jak wejść do Azylu, do końca jeszcze dwie godziny, a ktoś koniecznie chce teraz, natychmiast dowiedzieć się czegoś o każdym króliku z osobna albo odbyć spotkanie adopcyjne, które trwa zawsze co najmniej godzinę.

Uwielbiamy jak odwiedzają nas w Azylu mili goście, króliki także cenią sobie obcowanie z ludźmi. Czasami jednak czujemy się traktowani tak, jakby nasza codzienna praca fizyczna była nieistotna i jedyne, na czym miałoby nam zależeć, to szybkie wyadoptowanie królików i dobra opinia.

Pomoc zwierzętom często utożsamiana jest z poświęceniem. My nie chcemy się poświęcać, po prostu chcemy wykonywać swoją pracę, której sami się podjęliśmy. A że również mamy swoje prace zawodowe, pasje, naukę, rodziny i przyjaciół, chcemy to robić skutecznie i w miarę możliwości szybko. My również mamy prawo do swoich emocji, do złości, gniewu. To, że działamy na rzecz zwierząt nie sprawia, że zniesiemy wszystko i że nie mamy swojego życia. Musimy też robić coś dla siebie, aby zachować równowagę, zdrowie psychiczne i móc pomagać zwierzętom na pełnych obrotach.

Naprawdę warto się z nami umawiać na konkretny dzień i godzinę. Wtedy zawsze ktoś będzie na was czekał i poświęci wam tyle czasu, ile będzie potrzebne. W ten sposób obie strony mają szansę poczuć się dobrze, a któryś z podopiecznych Azylu znaleźć świetny dom.

Dyżur to satysfakcja

Kiedy sprzątasz klatkę i przyjdzie do ciebie Leokadia, oprze się łapkami o twoje udo i spojrzy ci w oczy jak równej, kiedy Uszek przestanie wyjadać śmieci i usiądzie na twojej stopie, przytulając się do ciebie, kiedy wykręcony Herkules będzie ładnie pił z podanej mu pod nosek miseczki, zaś na wybiegu zobaczysz przytulających się Majeranka i Papaję czy Boskiego w trakcie gwałtownej sprzeczki z Ostróżką – wiesz, dla kogo to robisz i wiesz, że warto.

Im więcej wolontariuszy, tym sprzątanie jest łatwiejsze, tym mniejsze jest zmęczenie, a większa satysfakcja. Warto dołączyć do naszego grona, by zobaczyć, czym jest prawdziwa praca na rzecz zwierząt. Mam wrażenie, że tylko w ten sposób naprawdę można poczuć sens tego wszystkiego.

Kiedy wydmucham już z nosa cały peletowy pył nasączony króliczym moczem, kiedy już wezmę prysznic, zjem i uzupełnię płyny, czuję się jak nowo narodzona. To był dobry dzień, to był fajny dyżur… Zostały mi już tylko trzy własne króliki do ogarnięcia.

5 komentarzy

  • Odpowiedź Kasia 8 stycznia 2017 at 22:18

    Jestescie super 🙂 jestem pewna, ze wiele ludzi czyta, obserwuje i podziwia 🙂

  • Odpowiedź Dorota 23 września 2015 at 16:44

    Przeczytałam -chapeau bas moje drogie Panie. Nic dodać ,nic ująć.Pozdrawiam serdecznie <3

  • Odpowiedź andrea 23 września 2015 at 15:40

    Przeczytałam i ja. Tak,praca przy zwierzętach to nie tylko posmeranie po łebku przez kilka minut i można wracać do swojego życia! To dużo,dużo więcej… Podziwiam i dziękuję!!! <3

  • Odpowiedź sylwia 23 września 2015 at 12:22

    ja przeczytałam 🙂 tak się też domyślałam, że to kawał ciężkiej pracy fizycznej. Ale przynajmniej jest to najlepszy Azyl i najfajniejszy blog o schronisku dla bezdomnych zwierząt jaki dotychczas czytałam. Teraz rozumiem jak to jest, że u Was jest tak czysto i ładnie. Gratulacje:)

  • Odpowiedź Ninka 23 września 2015 at 09:46

    Obawiam się, niestety, że ten post przeczyta niewiele osób, które powinny go przeczytać… Obym się myliła 🙂

  • Skomentuj sylwia Anuluj

    *