Fotograficznie, Z życia Azylu

Wtorek (13.08.2019 r.)

13 sierpnia 2019

Nie wiem od czego zacząć, dlatego pisząc o Pasikoniku, nietypowo zacznę od informacji, dotyczącej jego wagi.

IMG_4927

Przed wczorajszym zabiegiem Pasikonik ważył 7,500 kg, po zabiegu usunięcia ropni waga wskazała 6,400 kg. 1,100 kg różnicy…

Wczorajszy zabieg Pasikonika był na pewno jednym z bardziej ekstremalnych, jakiego doświadczyliśmy, a niewiele rzeczy robi na nas wrażenie.

Wszystko wskazuje na to, że ropień Pasikonika był efektem urazu mechanicznego. Na prawej, tylnej łapie Doktor znalazł ranę, od której wszystko mogło się zacząć i ostatecznie doprowadzić do powstania gigantycznego ropnia – ropnia, który tworzył się na pewno miesiącami.

IMG_4950

Ropień był ogromny i zaatakował głęboko tkanki na bardzo dużej powierzchni. Ropa była po prostu wszędzie.

Zdjęcia obrazujące skalę zabiegu, z uwagi na ich drastyczność zostały umieszczone w specjalnym albumie.

Zabieg trwał bardzo długo i był niezwykle wymagający. Ostatecznie wszystko udało się oczyścić, a na zakończenie usunięte zostały jeszcze dwa znajdujące się obok siebie ropnie pod brodą.

Po zabiegu dużo czasu zajęło doprowadzenie do porządku skołtunionej sierści Pasikonika w okolicy odbytu i łap. Pasikonik powoli wracał do siebie, chociaż urazowość zabiegu była bardzo duża i obawialiśmy się, jak będą wyglądały kolejne godziny.

Po kilku godzinach od zabiegu – przed 2 w nocy u Pasikonika pojawiło się krwawienie z rany pod brodą. Było to krwawienie miąższowe, ale mimo to bardzo intensywne, co zaowocowało nocną wizytą lekarską, a potem całonocnym czuwaniem.

Popołudniu Pasikonik znowu pojawił się u Doktora.  Przez chwilę pojawiła się ulga – Pasikonik miał prawidłową temperaturę (to niesamowicie ważne po takim zabiegu), przyspieszony, ale stabilny oddech. Niestety nowu pojawiło się silne krwawienie, a z uwagi na brak współpracy ze strony Pasikonika, konieczna była premedykacja i kolejne zakładanie opatrunku w ranie po zabiegu pod brodą. Skrzep zaczął się tworzyć, ale wieczorem krwawienie pojawiło się po raz kolejny. W tej chwili sytuacja jest stabilna, ale do leczenia Pasikonika zostały wprowadzone dodatkowe leki, które mają ułatwić nam walkę z krawieniem – cyklonamina i wit. K – wygląda na to, że u Pasikonika mamy bardzo duże problemy z krzepnięciem krwi.

dzisiaj popołudniu 

IMG_5071

Póki co Pasikonik nie je samodzielnie, nie ma też bobków, ale najważniejsze jest to, żeby Pasikonik trzymał prawidłową temperaturę, nie krwawił, oddychał spokojnie.

Przed nami wieczorne oczyszczanie rany po usunięciu potężnego ropnia  – bardzo ważne jest to, żeby rana była częściowo otwarta, tak, żeby dostawało się do niej powietrze, ponieważ tylko to w połączeniu z antybiotykoterapią, da nam szansę na walkę z ropą.

Na skokach jak i przednich łapach Pasikonik ma bardzo silne pododermatitis – lepiej nie myśleć o tym, w jakich warunkach był trzymany, ale teraz łapy już nie krwawią. Pasikonik musi mieć oczywiście w klatce miękkie podłoże – jeszcze chwila i na tylnych skokach miałby ropnie jak Hummi.

Teraz niewiele już zależy od nas. Z naszej strony będziemy robić wszystko, żeby mu pomóc, ale wiele zależy od organizmu Pasikonika i od szczęścia, bo ono też zawsze jest potrzebne.

Pasikonik jest cudownym chłopakiem. Taki miś, dosłownie.

***

Wczoraj bardzo poważny, chociaż nieoczekiwany zabieg przeszła również Cha-cha. Zabieg nieoczekiwany, bo Cha-cha przez weekend poczuła się znacznie lepiej, była aktywna, jadła, bobkowała, w ciągu kilku dni przytyła kolejne 200 gramów, a zmiana na nosie znacznie się zmniejszyła. Niestety okazało się, że to wszystko było złudne, ponieważ o ile w j. nosowej nie było ropy…okazało się, że ropa jest wyżej, dosłownie na odcinku od nosa do uszu – na całym czole – wyczuwalna jako delikatne – niewidoczne zgrubienie tkanek.

IMG_4979

Co mogę powiedzieć, to był drugi dramatyczny zabieg. Ropy było niewiele, ale w takim miejscu każda ilość ropy to dużo, dużo za dużo z uwagi na bliskość oczu i bliskość mózgu.

Doktor wykonał u Cha-chy cięcie przez czoło. Szwy są założone tak, że mała ma wyszytą ranę. Wszystko to było mocno stresujące i przejmujące, ale…Cha-cha chyba taki nie myśli. Kiedy my walczyliśmy w nocy z Pasikonikiem, Cha-cha zaczęła jeść. Je zresztą cały czas – czuje się o niego lepiej niż w czwartek czy w piątek, co więcej właśnie kręci piruety w powietrzu i wydaje się być bardzo zadowolona…- króliki są nieprzewidywalne.

Przed nami codzienne oczyszczanie (niesamowita przyjemność…), antybiotykoterapia i nadzieja, że to samopoczucie Cha-chy będzie cały czas tak samo dobre.

Podczas wczorajszej wizyty u Doktora byli też inni podopieczni Azylu, w tym m.in. Boski, Cecylka, Jotaro i Ptyś.

Dzisiaj rano Jotaro i Ptyś pojechali na badanie krwi, Bonbon i Elias zostali wykastrowani, o tym wszystkim napiszemy jednak jutro.

poza tym w naszym świecie bez zmian 

DSC07841

DSC07755

DSC07826

DSC07835

DSC07775

DSC07790

DSC07821

DSC07817

DSC07758

DSC07787

DSC07761

DSC07882

DSC07814

DSC07885

DSC07778

DSC07879

DSC07764

DSC07784

DSC07870

DSC07907

DSC07911

DSC07905

DSC07872

DSC07770

DSC07850

DSC07844

DSC07931

DSC07927

DSC07903

DSC07809

DSC07773

DSC07867

DSC07807

DSC07782

DSC07900

DSC07799

DSC07796

DSC07922

DSC07896

DSC07892

DSC07887

DSC07859

DSC07801

DSC07917

DSC07804

DSC07861

DSC07864

cdn.

Brak komentarzy

Napisz komentarz

*